Pamiętacie, jak w filmiku sprzed chyba dwóch tygodni mówiłem, że trzeba zakończyć wojnę wszystkich z wszystkimi? Jak widać, lokalna Gazeta żyje w zupełnie innym przekonaniu – swojej nieomylności, przekonaniu, że wojna na każdym polu polegająca na drwinie, ośmieszaniu czy ironizowaniu, z każdym kto myśli nieco inaczej, jest najlepszym rozwiązaniem… – przekonuje Chęciński.
A wszystko w związku z kolejnymi materiałami, które miedzy wierszami maja przekonać, że prezydent Sosnowca zaprzyjaźnił się z PiS i źle zarządza miastem?
Nigdy nie mam pretensji do mediów, które krytykują nas merytorycznie i słusznie. Sam się z tego się cieszę, bo to pozwala naprawiać błędy. Ale to samo działa w druga stronę. Media nie powinny mieć pretensji o to, że się je krytykuje, bo też popełniają błędy i formułuje pochopne wnioski – pisze Chęciński.
Wytykanie błędów – tak. Merytoryczna dyskusja – tak. Brak obiektywności i egzaltacja negatywnych przykładów – nie. Szkodzenie wizerunkowi miasta i mieszkańców – nie. Niestety, lokalna redakcja Wyborczej ostatnio wszędzie widzi politykę, służalczość, zdradę i ideologię… podkreśla prezydent.
Prezydent podaje przykłady.
Od pewnego czasu niektórzy dziennikarze lokalnej Wyborcza cierpią na syndrom typowego marudy i clickbaitowych/krzykliwych nagłówków. Minusy przysłaniają plusy. Minusy, które często są wyolbrzymione, albo są personalną opinią autora. Przykłady?
– Oburzenie, że podziękowałem za fundusze rządowe i przedziwne sugestie jakobym się wpisywał w propagandę rządową (no bo jak mogłem podziękować sosnowieckiej posłance z PiS, choć robię to nie pierwszy raz i nadal będę to robił, mimo że autorzy uważają się chyba za lepszych).
– Zakład Odzysku Energii w Sosnowcu – brak obiektywnego podejścia i informacji o inwestycji (podobno woleliśmy „pohukiwać”), określanie go mianem „spalarni”, podczas gdy w tym samym czasie koledzy z redakcji Gazety Wyborczej w Gliwicach spokojnie i rzetelnie wyjaśnili jak ważny jest to zakład i jakie korzyści przyniesie.
– Chore drzewo, przez redaktora uznane „na oko” za zdrowe, a przynajmniej tworzenie takiej sugestii, choć eksperci i ekologowie twierdzą, że nie ma szans na dłuższa egzystencję (przy tej okazji brakuje informacji o nasadzeniach, o tym ile decyzji wydajemy negatywnych, a jest och dziesiątki, ale każda pojedyncza wycinka uznawana jest za najważniejszy artykuł).
Jak na zarzuty odpowie dziennik? Czekamy na kolejne wydanie.