Polska kadra z Kataru sportowo wróciła z tarczą, ale doniesienia zupełnie pozasportowe zmieniły wydźwięk jej sportowego sukcesu. Skandal goni skandal, zeznania kolejnych zainteresowanych zupełnie do siebie nie pasują, a sam PZPN z dnia na dzień jest coraz bardziej skompromitowany.

Remis z Meksykiem, wygrana z Arabią Saudyjską i porażka z Argentyną – to wystarczyło, aby Polscy piłkarze pierwszy raz od bardzo wielu lat wyszli z grupy na mundialu. Katar okazał się dla nich szczęśliwy. W fazie pucharowej trafili jednak na Francuzów, którzy nie pozostawili biało-czerwonym żadnych złudzeń. Polacy pojechali do domu, a trójkolorowi jutro zagrają w finale katarskiego mundialu.

Można wiele mówić o stylu, sposobie gry naszej reprezentacji, braku polotu. Prawda jest jednak taka, że po latach widzi się tylko wynik sportowy. Piłkarze wyszli z grupy i to powinno zostać zapamiętane przez pokolenia. Tak jednak raczej nie będzie.

Wszystko przez skandal z premiami, które miały być przyznane za wyjście z grupy przez premiera Mateusza Morawieckiego. Mówi się tu o dziesiątkach milionów złotych: według różnych źródeł od 30 do 50 mln zł – tyle mieli dostać Robert Lewandowski i spółka za awans do fazy pucharowej mistrzostw.

REKLAMA

Dziś już wiemy, że premii jednak nie będzie, premier z odważnego pomysłu płacenia milionów milionerom się wycofał. Skandaliczne jest jednak to, jak cała ta sprawa jest prowadzona przez różnych ludzi związanych z PZPN i reprezentacją.

Roman Kołtoń z Interii dowiedział się, że w ubiegły czwartek (15 grudnia), władze PZPN usłyszały wyjaśnienia dotyczące tego, co działo się realnie na mundialu.

zobacz także

Marszałek Chełstowski: region dostanie ponad 5 mld Euro unijnych środków. „Negocjacje z KE przyniosły sukces”

Kuba Sienkiewicz pójdzie w kamasze! „Jeździłem czołgiem. Mój rocznik da radę, jak w 1939”

O wpół do trzeciej nad ranem w Katarze po meczu Argentyna – Polska (2:0 – przyp. red.) doszło do wezwania przez Czesława Michniewicza liderów drużyny. Miałem wrażenie, że kapitan zespołu Robert Lewandowski był zażenowany tą sytuacją – miał powiedzieć Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN i menadżer reprezentacji Polski.

🇵🇱 Roman Kołtoń dzisiaj w Prawdzie Futbolu. https://t.co/FLOh0didfg pic.twitter.com/mSMSO7MpXT
— Piotr Piotrowicz (@Piotrowicz17) December 17, 2022

Jego wersja potwierdza, że po meczu z Argentyną, Kamil Potrykus, jeden z asystentów selekcjonera Czesława Michniewicza, jego najbliższy współpracownik, został wysłany przez trenerów do piłkarzy, aby zebrać… numery kont. Miała tam trafić obiecana przez trenera premia. Przelew miał nastąpić szybko.

Aż się wierzyć nie chce, że miałoby to nastąpić między meczami z Argentyną – ostatnim w grupie i z Francją, tym w 1/8 finału. Kwiatkowski był tak konkretny w swojej narracji, że członkowie zarządu oniemieli – komentuje w Interii Kołtoń.

REKLAMA

Wkrótce ma wyjaśnić się przyszłość selekcjonera Michniewicza. Ten wypowiedział bardzo wiele słów, które ni jak mają się do opowieści Kwiatkowskiego. Trener twierdził, że temat premii został bardzo szybko załatwiony, a nikt nie zbierał numerów kont od zawodników. W kontekście tych zgrzytów, można spodziewać się, że wkrótce poznamy nazwisko jego następcy.

źródło: sportowefakty, interia

Skandalu w reprezentacji Polski ciąg dalszy. Rzecznik kadry: „Lewandowski był zażenowany, asystent zbierał numery kont”