Portal finansowany przez społeczność Logo Patronite

Poruszający wpis syna profesora Zembali. W pierwszą rocznicę śmierci prof. Mariana Zembali. „Jak Ci tam…”. Rozmowa z prof. Zembalą

Syn prof. Mariana Zembali. Michał Zembala w poruszającym wpisie wspomina swego tatę. Prof. Marian Zembala zmarł rok temu, ten wybitny kardiochirurg i wieloletni dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu był jednym z pionierów transplantacji serca w Polsce. Przypominamy rozmowę z prof. Marianem Zembalą. A także reportaż TVN, o tym dlaczego do tej śmierci doszło.

Wzruszający wpis o ojcu dodał jego syn, także kardiochirurg prof. Michał Zembala.

– Część Majkelo, dobrze Cię widzieć

– Wzajemnie. Trochę czasu minęło. Jak CI tam?

– Inaczej niż pisali. To przerasta wyobrazenie. Bezkres czasu i przestrzeni

– Religie spotkałeś? Barnarda? Molla?

– Z Kaziczkiem skończyliśmy wspominać czasy jak Panteon budował. Prałat do dyskusji dołączył i śmialiśmy się, jak mocno uparty Kazik polemizował z nim co do napisu na kamieniu. Prałat dopiero teraz przyznał mu racje, po tylu latach…

– Byliśmy wczoraj cala rodzina w Twojej szkole. Pięknie było. Uroczyście

– Widziałem. Mamusia dzielnie się trzyma, mimo tej kulejącej nogi. Pięknie Anula powiedziała. Podziękuj jej.

– Chyba sam powinienies

– Myślisz ze tęskni?

– Bardzo.

O profesorze piszą także byli współpracownicy. Czy także ci, których rodzina oskarżał o naciski na profesora w reportażu TVN??

Wspominamy wspaniałego Człowieka, Lekarza, naszego Przyjaciela – napisano na profilu Śląskiego Centrum Chorów Serca w Zabrzu.

W niedzielę z zabrzańskim kościele pw. św. Anny zostanie odprawiona msza św. w intencji prof. Mariana Zembali. Pamięci wybitnego lekarza poświęcony był także tegoroczny turniej piłkarski, rozegrany w sobotę w hali MOSiR w Zabrzu przez drużyny medyków, księży, nauczycieli i dziennikarzy. Turniej został już po raz 14. zorganizowany przez Fundację Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Najgorsze stwierdzenie jest takie, przynajmniej dla mnie, jak ktoś odchodzi to druga osoba mówi: „Bóg tak chciał”. Bóg tak nie chciał! U mojego męża to były konkretne działania innych osób. Psychicznie tego nie wytrzymał, nie wytrzymał tego ciężaru i tej nagonki. Mąż mówił, że stawiają go pod ścianą, zresztą nawet to zapisał. Zapisał, że postawili mu ultimatum i nie potrafi inaczej żyć. Że stracił syna i wszystko – mówiła żona ś.p. prof. Zembali – Hanna.

We wczorajszym reportażu UWAGI TVN opowiedziano dramatyczną historię śmierc byłego ministra zdrowia i jednego z najsłynniejszych polskich kardiochirurgów – prof. Mariana Zembali, przez lata kierującego Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Zembala zmarł w marcu tego roku w wieku 72 lat

Dostawałam telefony, z pytaniem, u jakiego mąż leczył się psychiatry. On nie miał zdiagnozowanej depresji. Nie miał żadnego problemu psychicznego. Po prostu nie wytrzymał tego, co było w pracy. Zawsze mówił: „Anka, ja już dłużej tego nie wytrzymam. Tych problemów i nagonki na Michała” – podkreśla wdowa po prof. Zembali.

W tle „władze” w ŚCCS i domaganie się, by prof. Zembala zwolnił swojego syna. – Zobaczyli moje kalectwo i przestali mnie szanować – miał mówić profesor Marian Zembala. W międzyczasie w centrum dokonano roszad na stanowiskach.

Mowa o jednym z czwórki dzieci profesora, który jako jedyny został lekarzem, zrobił specjalizację z kardiochirurgii i uzyskał tytuł profesora.

Michał Zembala pracował w tym samym ośrodku, którym kierował jego ojciec. Zembala cztery lata temu został koordynatorem oddziału kardiochirurgii. Pełnił również funkcję szefa programu transplantacji serca. Stworzył zespół, który przeprowadził rekordowe liczby przeszczepów.

Wielu jednak mówiło mu, że osiągnął to wszystko dzięki ojcu.

„Ojciec dyrektor, a syn idzie coraz wyżej po szczeblach i pewnie ojciec mu pomaga”, a to nie było tak. Ojciec pod tym względem był wyjątkowo wyczulony: „Z racji, że jesteś moim synem to będę od ciebie wymagał 10 razy bardziej niż od kogoś innego. Tak, żeby nikt nie powiedział, że jest ci łatwiej” – przywołuje Michał Zembala.

Część pracowników Śląskiego Centrum Chorób Serca była skonfliktowana z synem profesora Mariana Zembali.

Naczelna pielęgniarek dzwoniła i mówiła, że Michała wyniki są złe, że powinien mieć zakaz operowania. Niektóre telefony z dyrekcji były takie, że się nie dało słuchać, musiałam sama kończyć rozmowę. Potem mąż nie mógł spać, miał wysokie ciśnienie. Mówiłam im, jest pani pielęgniarką czy lekarzem i wie pani czy pan, co znaczy dla takiego chorego usłyszeć coś takiego. Mówiłam, że nie powinny być takie informacje przekazywane późnym wieczorem. – wspomina Hanna Zembala.

Nacisk mieli na niego kłaść chirurdzy wykonujący transplantację płuc, którzy pracują na zupełnie innym oddziale niż Michał Zembala. Profesor w wywiadach twierdził, że to miało wpływ na jego stan zdrowia. Uznał, że przeszedł udar z powodu nerwowej sytuacji, gdy kilka lat temu został zaskoczony odejściem z pracy właśnie chirurgów odpowiedzialnych za przeszczepy płuc.

Profesor obawiał się, że dojdzie do ponownej sytuacji odejścia specjalistów z ośrodka. W opinii Hanny Zembali był to pewien rodzaj szantażu, „że jak Michał będzie pracował, to oni odejdą z pracy”.

Mąż mówił: „Stawiają mnie pod ścianą” – wspomina wdowa po profesorze.

„Postawiono mi jako dyrektorowi ultimatum, albo Michał albo MY” – to słowa, które napisał w osobistym kalendarzu 17. marca tego roku profesor. Rodzina znalazła notatkę tuż po jego śmierci. Następnego dnia Michał Zembala został wezwany na spotkanie z dyrekcją szpitala, na którym planowano wręczenie mu wypowiedzenia umowy o pracę.

Profesor nie podpisał wniosku, ale o odejściu jego syna z ośrodka zadecydowały dwa inne głosy.

Mąż, jak przyjechał do domu, to powiedział: „Straciłem syna, nie wiem jak ja teraz będę żył. Straciłem szpital”. Powiedział, że jego życie jest już bez sensu. Powiedziałam: „Nie martw się, będziemy żyć. Michał znajdzie gdzieś pracę. Będziesz żył, przejdziesz na emeryturę i koniec”. Stało się inaczej. – ubolewa Hanna Zembala.

W sobotę rano 19 marca rodzina odkryła ciało profesora Mariana Zembali w niewielkim basenie. Lekarz targnął się na swoje życie. Pozostawił list.

Ojciec prosił o wybaczenie, a jednocześnie mówił o tym, że on zawsze chciał iść uczciwą drogą. Stało się dla nas jasne, że postanowił zakończyć swoje życie – wyznał Michał Zembala.

Kolejna część reportażu już dziś. Szpital będzie się odnosić do postawionych zarzutów.

źródło: UWAGA TVN, Twitter

Subskrybuj DziennikMetropolii.pl Google News