Wstrząsające doniesienia z Czech. W tamtejszym Morawskim Krasie 30-letnia kobieta rzuciała się w przepaść. Na rękach trzymała swoje małe dzieci.

Do zdarzenia doszło w piątek 30 czerwca. 30-latka przebywała w rejonie położonym na północ od Brna. Jaskinie, skały. wielkie leje, to jedna z największych atrakcji turystycznych tamtego regionu.

Jak podają czeskie media, 30-letnia kobieta trzymając na rękach dwójkę swoich dzieci, miała skoczyć w 140-metrową przepaść o nazwie Macocha.

Kobieta zatrzymała wózek, wyjęła z niego dziecko, następnie zabrała drugie, trzyletnie, i poszli w kierunku punktu widokowego na Macochę. Tam tylko 1,5-metrowa barierka powstrzymywała ich od skoku. Po pokonaniu jej cała trójka skończyła w otchłani przepaści – cytuje relację CNN Prima News Radio ZET.

REKLAMA

Można znaleźć informacje o tym, że próbować powstrzymać miał kobietę kelner z pobliskiej restaruacji, ale ta nie chciała z nim współpracować. Nie reagowała także na płacz swoich dzieci.

Do akcji poszukiwawczej zaangażowano helikopter. Kobieta oraz jej dzieci zginęła na miejscu. Sprawę bada teraz czeska prokuratua.

zobacz także

TVP zamienia się w TVN? Nowy program rządowej tuby! „To jest obsesja”

Redaktor Jacoń odleciał w wywiadzie z prezydentem Kwaśniewskim. „Źle pan to powiedział”. Wideo

Wczoraj informowaliśmy o zmianie kwalifikacji czynu w śledztwie dotyczącym tragedii na promie płynącym z Polski do Szwecji. Fakt dotarł do kobiety, która płynęła promem i widziała kobietę wraz z synem.

Do wypadku doszło w czwartek po południu. Prom Stena Spirit płynął z Gdyni do szwedzkiej Karlskrony. Na szwedzkich wodach terytorialnych ogłoszono alarm. Z pokładu wypadł 7-letni chłopiec, za nim do wody wskoczyła 36-letnia kobieta, jego matka.

Natychmiast rozpoczęto akcję ratunkową. Akcja poszukiwawcza zakończyła się dość szybkim powodzeniem. Zarówno kobieta, jak i jej syn, zostali po godzinie znalezieni i przewiezieni do szpitala w Karlskronie. W użyciu były statki oraz helikoptery ratunkowe.

W piątek media obiegła informacja, że nie udało uratować się życia 36-latki i jej 7-letniego syna. Zmarli w szpitalu.

REKLAMA

W wyniku podjętych czynności przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku dotyczących śmierci dwojga polskich obywateli aktualnie śledztwo dotyczące tego zdarzenia, prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i targnięcia się na życie przez matkę – informuje PAP rzecznika Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, prok. Grażyna Wawryniuk.

Sprawę prowadzi obecnie szwedzka prokuratura.

zobacz także

Ks. Isakowicz-Zaleski odpowiada Dudzie. „Poziom zakłamania prezydenta”. Wideo

Czarnek: PO zabierze Wam 500+! „My damy 9900 zł!”. Minister straszy opozycją

Wszczęliśmy wstępne śledztwo, w którym kwalifikacja przestępstwa — to morderstwo, ale nie ma podejrzanego. Śledztwo ma na celu próbę wyjaśnienia, co się stało (na promie) – mówiła w piątek prok. Stina Brindmark z prokuratury w Karlskronie.

Fakt ustalił, że kobieta która zginęła na szwedzkich wodach pochodziła z Grudziądza. Miała na imię Paulina. Jej 7-letni syn, Lech, zameldowany miał być w Trójmieście.

Z naszych informacji wynika, że ojciec Leszka nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Przebywa za granicą, ale nie mieszkał w Szwecji. Wszystko wskazuje na to, że to na barkach Pauliny spoczęły trudy opieki nad synkiem – pisze Fakt.

REKLAMA

Dziennik dotarł również do kobiety, która płynęła feralnym promem.

Widziałam ją i dziecko kilka godzin przed incydentem, na pokładzie, na zewnątrz. Pamiętam, że myślałam, że to nietypowe mieć w wózku takie duże dziecko, ale chłopiec może był w jakiś sposób niepełnosprawny. Ona wyglądała na zmęczoną, przygnębioną. Jej język ciała był taki – powiedziała w rozmowie z Faktem.

źródło: PAP, Onet, Fakt, fot: Wikipedia, poglądowe

Kobieta rzuciła się w przepaść. Na rękach trzymała dwójkę małych dzieci