Sąd Okręgowy w Warszawie, jak informuje Wirtualna Polska, nie powiadomił o terminie rozprawy Bartłomieja Misiewicza – byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej.

Rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie Mirosława Chyr mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że akta sprawy liczą 63 tomy. Dołączono do nich kolejne – w tym materiały niejawne. Mimo obszernej dokumentacji termin głównej rozprawy wciąż jest nieznany. Zmieni się to dopiero wtedy, mówi Chyr, gdy sędzia referent zapozna się z aktami, co może być czasochłonne.

Sprawa Bartłomieja Misiewicza, który wyraził zgodę na podawanie pełnego imienia i nazwiska, została zarejestrowana 31 czerwca 2021 roku. Wtedy też pojawił się akt oskarżenia, a śledztwem dotyczącym niegospodarności w Polskiej Grupie Zbrojeniowej zajmowała się, jak przypomina Wirtualna Polska, Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu, a postępowanie wielokrotnie przedłużane, aby zakończyć je w połowie 2021 roku.

Pytania dziennikarze zadawali od listopada 2022 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie przekazywał wówczas, że referat jest obciążony, a pierwszeństwo mają sprawy pilne, a ta dotycząca Misiewicza do nich nie należy.

Coś zmieniło się w marcu, kiedy z aktami zapoznał się sędzia referent.

Odbyły się posiedzenia w przedmiocie stosowania środków zapobiegawczych wobec oskarżonych Mariusza K., Roberta Sz. i oraz posiedzenie w przedmiocie wyłączenia sprawy oskarżonego Roberta K. do odrębnego rozpoznania – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską rzeczniczka sądu Mirosława Chyr.

REKLAMA

Do wyłudzeń miało dochodzić w PGZ w 2016 roku. W pierwszej kolejności zagadnieniem zajęło się Centralne Biuro Antykorupcyjne, które w 2017 roku skierowało do prokuratury zawiadomienie w sprawie. Na początku 2018 roku CBA zatrzymało sześć osób, wśród nich Bartłomieja Misiewicza – bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza i byłego posła Mariusza Antoniego K., który znajdował się w składzie sejmowej komisji obrony.

Śledczy są zdania, że Bartłomiej Misiewicz działał na szkodę PGZ, zawierając niekorzystne dla spółki umowy, które dotyczyły między innymi targów obronnych. Powstałe w ten sposób straty oszacowano na kwotę około 1,2 mln zł. To jednak nie wszystko. Misiewicz miał powoływać się na wpływy w MON.

W zamian za łapówki miał między innymi pomóc w organizacji wystawy w jednym z centrów wystawienniczych, co miało mu dać kwotę 55 tysięcy złotych. Mariusz Antoni K. miał z kolei zyskać wówczas 35 tysięcy złotych, ale lista osób oskarżonych jest dłuższa, a wśród nich między innymi członek zarządu PGZ. Ostateczne szkoda PGZ miała wynieść ostatecznie nawet 3,3 miliona złotych.

„Gazeta Wyborcza” podała z kolei, że zarówno Misiewicz, jak i Mariusz Antoni K. mieli być podsłuchiwani przy pomocy Pegasusa. Miało się to przysłużyć w śledztwie dotyczącym szkody wyrządzonej PGZ, aby sformułować akt oskarżenia. Sam Misiewicz utrzymywał od samego początku, że udowodni swoją niewinność. Jego obrońca mec. Piotr Fidura mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie łączy braku terminu rozprawy z zagadnieniami politycznymi, a sama sprawa nie jest dla sądu, jego zdaniem, priorytetowa. Zaznacza jednak, że dwa lata od rejestracji sprawy to dość długi czas.

Były współpracownik Antoniego Macierewicza został w 2022 roku prawomocnie skazany. Dostał grzywnę 20 tysięcy złotych za reklamowanie i sprzedawanie, bez zezwolenia, wódki „Misiewiczówka”.

Źródło: WP.PL

Kiedy Batłomiej Misiewicz stanie przed sądem? Do sprawy odnosi się jego obrońca