Wyciek maili Michała Dworczyka, a teraz europosła Joachima Brudzińskiego może PiS sporo kosztować. Z treści ostatniego maila, o którym pisze Onet, wynika, że Jarosław Kaczyński miał obiecać podział subwencji i miliony dla swoich współkoalicjantów. Nie obejrzeli złotówki, bo przepisy dziwnym trafem nie zmieniały się.

Treść umowy pojawiła się w sieci, po tym jak wykradziono maile europosła Joachima Brudzińskiego, jednego z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Wiernego druha urlopowych wojaży prezesa.

26 września 2020 r. szef partyjnych struktur Krzysztof Sobolewski wysłał do Brudzińskiego umowę koalicyjną.

Tego samego dnia podpisali ją Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin – przypomina Onet.

REKLAMA

Co w niej znajdujemy?

„Strony ustalają, że do 30.11.2020 r. zostanie przeprowadzona zmiana ustawy o finansowaniu partii z budżetu, kodeksu wyborczego i koniecznych rozporządzeń w celu umożliwienia proporcjonalnego podziału subwencji otrzymywanej przez Prawo i Sprawiedliwość”.

Subwencja miała być ustalana na podstawie liczby posłów należących do Porozumienia i Solidarnej Polski w stosunku do liczby posłów PiS. Miała być też liczona od początku obecnej kadencji Sejmu. W sumie do podziału było wtedy prawie 26 mln zł plus kolejnych 20 mln zł w następnych latach – przekazuje portal.

zobacz także

Duda zawetuje Lex TVN, bo tego chce Kaczyński?! Komentarze. Wideo

Kolega premier Szydło w zarządzie spółki – jej wartość właśnie spadła o 700 mln!

Tyle, że żadne ustawy w tej materii nie weszły pod obrady Sejmu. Za to przy każdym kryzysie rządowym Jarosław Kaczyński miał używać argumentu podziału środków z subwencji, obiecując po raz kolejny załatwienie sprawy? Tak informowali posłowie w kuluarowych rozmowach.

Nic takiego jednak nie nastąpiło, a ponieważ umowy koalicyjnej nie podpisano przed wyborami to ani Porozumieniu Gowina ani też Solidarnej Polsce nic wedle prawa się nie należało.

Co prawda Onet powołując się na swoje informacje, podaje, że partia Zbigniewa Ziobry mogła otrzymać pieniądze okrężną drogą, ale na razie minister Zbigniew Ziobro milczy na ten temat.

W umowie koalicyjnej podpisanej we wrześniu ubiegłego roku kwestia pieniędzy pojawia się w jeszcze jednym miejscu. Punkt 19. mówi o przeznaczeniu 15 mln zł rocznie „na stworzenie przy Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości komórki eksperckiej do spraw europejskich w kontekście m.in problemu tzw. praworządności” – pisze Onet.

Umowa koalicyjna zawierała także zapisy o braku możliwości krytyki rządu przez współkoalicjantów. Tymczasem przykład posła Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski pokazuje, że był to pusty zapis.

REKLAMA

Tak samo było z zakazem podbierania posłów przez największego z partnerów. Adam Bielan najpierw zaatakował Jarosława Gowina, potem przejął część jego polityków. Formalnie nie trafili do PiS, ale nieformalnie robią to, czego prezes i koalicja oczekują.

Porozumienie miało także mieć możliwość wskazania członka zarządu TVP. Nic z tego nie wyszło.

Hakerzy dotarli do umowy koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy? Ile PiS obiecał koalicjantom?