Mecenas Roman Giertych w kilkunastominutowym nagraniu obnaża słowa rzecznika policji w Warszawie i to co stało się po wypadku z udziałem dwóch policjantów i dwóch nastolatek, które jakimś cudem znalazły się w radiowozie.

Co dwie nastolatki robiły w policyjnym radiowozie? Jak twierdzi mecenas Roman Giertych, który reprezentuje młodszą z nich – 17-letnią dziewczynę – radiowóz nie jechał w stronę komendy, ale w kierunku lasu.

Od kilku dni sprawa uprowadzenia dwóch nastolatek przez patrol policji bulwersuje opinię publiczną. Na prośbę mojej mocodawczyni, którą jest matka nieletniej, na prośbę tej dziewczyny chciałem przedstawić prawdziwe informacje na ten temat. Przekazywane przez policję informacje na ten temat są kłamliwe – mówi Giertych w nagraniu.

W nocy z poniedziałku na wtorek 3 stycznia policyjny radiowóz uderzył w drzewo w miejscowości Dawidy Bankowe niedaleko Piaseczna na Mazowszu. W chwili wypadku w samochodzie oprócz funkcjonariuszy były także dwie nastolatki w wieku 17 i 19 lat.

Karetki wezwano tylko do policjantów. A jak twierdzą świadkowie nastolatkom kazano: spier*****!

Zanim nastolatki wsiadły do radiowozu: jeden z policjantów, wskazując na świecącego się koguta w wozie strażackim, rzucił do dziewczyn, że może im pokazać innego koguta – mówi na nagraniu Roman Giertych.

REKLAMA

Policjanci są na zwolnieniu lekarskim, mają zakaz prowadzenia aut.

W sensie prawnym mieliśmy do czynienia z nielegalnym pozbawieniem wolności. Nie było żadnych podstaw do nakazania wejścia do samochodu, do wywiezienia. To były działania o charakterze przestępczym. Ta reakcja po wypadku wskazuje na próbę ukrycia tego faktu – mówi mecenas Giertych.

Stołeczna policja, a konkretnie jej rzecznik Sylwester Marczak opowiada, że nastolatki same zaproponowały, że wsiądą do policyjnego auta.

Giertych takie twierdzenia określa jednoznacznie: bezczelne łgarstwo.

To próba przyćmienia całej sprawy. Ujawnianie publiczne jakichkolwiek informacji z postępowania przygotowawczego policji przed przesłuchaniem sprawców zdarzenia jest utrudnianiem postępowania karnego – mówi Giertych.

zobacz także

Krótki komentarz Bronisława Komorowskiego. W sieci burza. Krytykują nie tylko zwolennicy PiS

Szymon Majewski: pytacie, wyjaśnię w końcu, dlaczego Miszczak mnie zwolnił z TVN. „Szymon pozamiatał Edka”

Nastolatka uważa, że miała szczęście- przekazuje Giertych. Gdyby nie wypadek nie wiadomo, jak skończyłaby się ta „wycieczka”.

I dodaje, że podobnych przypadków zabierania pasażerów na gapę do radiowozów było w tej okolicy więcej w ostatnim czasie.

Nie jest wyjaśniony motyw. Dlaczego z grupy młodzieży policja wybiera dwie dziewczyny, wywozi do lasu w nocy bez żadnej podstawy prawnej? To musi być wyjaśnione – mówi Giertych.

W przekonaniu rodziny i moim, służby państwowe, policja już na wstępnym etapie zachowuje się tak, jakby pomagała policjantom uniknąć odpowiedzialności karnej. Te wypowiedzi nadkomisarza Marczaka są nakierowane na to, aby uchronić od odpowiedzialności policjantów. Dochodzą do mnie informacje, jeszcze nie o charakterze procesowym, że tego typu zdarzenia, a nawet gorsze, miały miejsce wcześniej na terenie Pruszkowa i okolic – dodaje mecenas.

W tego typu sytuacjach model działania sprawców jest podobny. To, że ta sprawa zakończyła się wypadkiem, nie oznacza, że w innych sytuacjach doszło do tak szczęśliwego zakończenia. Mówię to nie bez podstaw. Moja klientka uważa, że miała szczęście, że doszło do wypadku. Mimo że będzie miała operacje, że ma ogromny stres i ból związany z tym wypadkiem. Ona uważa, że miały szczęście – podkreśla Giertych.

Źródło: Roman Giertych. Fot. ARC

Giertych o słowach rzecznika stołecznej policji: bezczelne łgarstwo! „Policja uprowadza nastolatki do lasu”