Zagłosowaliśmy dziś przeciw rządowej ustawie o składkach ZUS. W @partiarazem uważamy, że te przepisy nie są sprawiedliwe – uprzywilejowują zamożnych i sprzyjają uśmieciowieniu pracy -podkreśla szef poartii RAzem Adrian Zandberg.

I dodaje: rząd mówi, że brak środków na szersze osłony dot. cen energii. Dlaczego więc są dla milionerów?

W Sejmie dwie ważne ustawy: rządowy o ZUS dla przedsiębiorców i PiSowski o kwocie wolnej. Obie „brzmią miło” – i obie są niestety szkodliwe. Dlaczego zagłosuję przeciwko nim? – informuje Zandberg i tłumaczy.

Rząd chce wprowadzić zasadę, że państwo płaci za przedsiębiorców część składek do ZUS. Niezależnie od tego, czy to bogaty biznesmen, czy freelancer ledwo wiążący koniec z końcem – co roku państwo zafunduje 1/12 składek. Państwo czyli kto? Czyli pracownicy. Bo oni mają dalej płacić składki, jak dotąd – czytamy.

To rozwiązanie nie jest sprawiedliwe. Dlaczego pracownik ma płacić, a zamożny adwokat czy właściciel sieci sklepów nie? Dodajmy, że JUŻ DZIŚ bogaty przedsiębiorca płaci niższe składki niż pracownik, który zarabia średnią płacę.

REKLAMA

zobacz także

Nowi ministrowie i zaskoczenie. Czwórka po ciężkiej półrocznej pracy startuje do Brukseli

Jeden wpis Tomasza Lisa. Odpowiedź: „Panie Tomaszu. Dlaczego jest Pan taki najzwyczajniej głupi?”

Jeśli ktoś jest freelancerem i ma miesiąc bez zamówień, to warto mu w takim miesiącu pomóc. Są na to rozsądne sposoby. Ale rządowa ustawa to nie jest chirurgiczna pomoc tym, którzy jej realnie potrzebują – tylko prezent dla każdego, kto ma zarejestrowaną działalność. Można zarobić choćby i milion złotych – i mimo to nie płacić składki. To nie jest fair – podkreśla polityk.

I dodaje: To też niestety zachęta do uśmieciowienia rynku pracy. Bo fikcyjne samozatrudnienie będzie się nieuczciwym firmom bardziej opłacać. Już dziś są branże, w których taka pseudo-działalność pełni tę samą rolę, co umowa śmieciowa, zastępuje uczciwe umowy o pracę. Bez testu przedsiębiorcy, z kolejnymi przywilejami zachęcającymi do przestawiania pracowników nad fikcyjne „działalności”, problem będzie narastać.

Druga ustawa też „brzmi miło” – i też powoduje duże szkody. PiS podchwycił obietnice Tuska i chce podnieść kwotę wolną do 60 tysięcy. Brzmi fajnie? Jest tylko jeden szkopuł: to kosztuje 50-60 miliardów złotych. W ustawie nie ma ani słowa o tym, kosztem czego to sfinansujemy. W obecnym budżecie to oznacza bolesne, olbrzymie cięcia. Komu zabrać? Wydłużyć kolejki do lekarza? Zabrać pieniądze szkołom? To są takie pieniądze, że się nie da się tego załatwić gadką o „racjonalizacji wydatków” – pisze Zandberg.

Wysoka kwota to rozwiązanie, które działa tylko w tandemie z progresywnymi podatkami. Wtedy podatki bogatych równoważą ulgę dla niezamożnych. Taki system chętnie bym poparł. Niestety, poza nami nikt nie chce zachodnioeuropejskich, progresywnych podatków. A bez zmiany w podatkach ustawa PiS to rozwalenie do końca usług publicznych – czytamy.

Jak dodaje polityk Razem: jest w tym jeszcze jeden smaczek: ta ustawa uderza w biedniejsze wsie i miasteczka. Samorządy utrzymują się przecież z udziału w podatkach. Skokowy wzrost kwoty, bez mechanizmu wsparcia dla samorządów, wiele z tych miasteczek by finansowo wykończył. A PiS w ustawie nie przewidział dla nich ŻADNEJ pomocy.

Razem neoliberalnego populizmu i rozwalania państwa nie poprze – dodaje.

Źródło: Adrian Zandberg

Koalicjant głosuje przeciwko rządowej ustawie!